Nie pasuje mi zupełnie styl Bronte i klimat powieści, bohaterowie są nierealni, tajemnica wydumana i w efekcie tego wszystkiego wydarzenia w punkcie kulminacyjnym wydały mi się groteskowe i zwyczajnie śmieszne - ta książka przypomina wprawkę dziewiętnastowiecznej pensjonarki. Podobne odczucia miałam czytając powieści gotyckie Radcliffe, w których na każdej stronie pojawiała się wariacja słowa "melancholia". A może po prostu książka się zestarzała, w końcu niewiele powstaje dzieł prawdziwie uniwersalnych.